Zamienię krowę na jaka. Pilne!

Posted by

Wróciłem motorem do Delhi. Oddałem go i czuję się jakoś jak bez ręki. Zdany na laskę i niełaskę rikszarzy. Wczoraj zapaliły się kable elektryczne zaplatane tu w gigantyczne węzły. Akcja gaśnicza była natychmiastowa. Budowlańcy z wyższego piętra zaczęli zrzucać na palący się słup gruz ceglany. Przechodnie na dole spokojnie omijali łukiem strefę zrzutu gruzu i życie toczyło się dalej. Niestety w konsekwencji tej niespodziewanej awarii, dostawy prądu byly częściej przerywane niż zwykle.

Postanowiłem lekko zmienić kierunek i jutro powinienem być w Nepalu. Powodów jest kilka: przeanalizowałem dokładnie opady monsunowe w okolicach Himalajów i od czerwca po stronie nepalskiej już ciężko o dobrą przejrzystość powietrza, za to od zachodu jest ok. Po dwóch tygodniach w ponad 40 stopniowym upale po prostu muszę się schłodzić.
Kilka dni temu kompletnie wykończyłem swoje tajskie sandały, ostentacyjnie oderwałem poodklejane podeszwy, co wywołało aplauz wśród patrzących bezdomnych. Tutaj są tylko takie jednorazówki, a w Nepalu na pewno znajdę nowe sandały bez problemu 🙂 Poza tym muszę zrobić przerwę. Tubylcy bywają męczący.

Ciągle spotykam jakichś ludzi ciekawych. Np. przy oddawaniu motocykla poznałem Belga, który na takim samym motorze jeździł po Indiach 2 miesiące. Przez ostatnie 3 tygodnie jechał z nim Słowak, który w ogóle nie mowił po angielsku. Jechali, mieszkali, jedli razem przez 3 tygodnie i nie zamienili żadnego zdania. Słowakowi strzeliło coś w kręgosłupie i wylądował w szpitalu. Belg postanowił przełożyć swój lot i zostać z nim dopóki nie wydobrzeje.
Siedzieliśmy tak na murku i gadaliśmy gdy nagle z kontenera wychyliła się głowa jakiegoś miejscowego.
– A ty co tam robisz?
– Mieszkam.

Sprzedałes swój kask za dwa zimne piwa chłopcu z hotelu. Kluczowy w powyższym zdaniu jest wyraz “zimne”. Całkiem uczciwy interes, zważywszy na to że za nowy kask dałem równowartość 3,5 piwa.

Następna transmisja pewnie z Kathmandu.
Namaste.

Założyciel bloga, podróżnik, osioł.