Trzy dni w Hoi An

Posted by

Budowa kolejnej zatoki.

Kusztekobus z Nha Trang mnie wytelepał i zdrętwiał. Dręczyły mnie dodatkowo oparzone plecy i chłód klimatyzacji, której nie sposób było przyciszyć. Około 6 rano wyrzucili nas z plecakami na placu w sennym miasteczku o niskiej zabudowie. Piszą o nim “antyczne”. Faktycznie, nowych budynków tu jak na lekarstwo. Jeszcze śpiący ignorowaliśmy natrętne zaczepki “moto?” “hotel?” czekających już na autobus naganiaczy. Pod koniec drugiego dnia znaliśmy już tych najaktywniejszych wszystkich.

Kupisz tu wszystko, tylko nie skórę.

Centrum smakuje jak różowy drewniany lizak.

Idą na rękę turystom. Winda do świątyni.

Te prawie 3 dni w Hoi An zlały mi się w jedno wielkie jeżdżenie w poszukiwaniu motorów zaprawione jednodniową gorączką poszokową: mocne słońce kontra zimna woda kontra predator. Cieszyliśmy się jak dzieci gdy stamtąd wyjeżdżaliśmy. Nasze jednak pupy nie wiedziały jeszcze co to znaczy 100km dziennie na wąskim siedzeniu większego motoroweru. Wolność kosztuje.

Targ został dobity.

Dziękuję za uwagę.