Dla odmiany postanowiłem napisać coś, co może się komuś przydać, czyli trochę informacji praktycznych z pierwszej ręki bezpośrednio po wizycie w Nepalu. Zamiast powielać przewodniki, ograniczę się do sprawdzonych przeze mnie informacji.
Maj to ostatni dzwonek na wizytę w Nepalu, chyba że ktoś lubi być codziennie zaskakiwany przez monsunowe deszcze i nie zależy mu na zobaczeniu gór. Pogoda się powoli pogarsza i do września jest tu martwy, monsunowy sezon. Szczyt sezonu przypada na październik-listopad, wtedy też jest najwięcej turystów i ceny mogą być nawet dwukrotnie wyższe.
Waluta to rupia nepalska 1NRS=0,04PLN, czy jak kto woli 100NRS=4PLN (przy kursie dolara w okolicy 3 PLN). Nepalczycy nie pogardzają również dolarami, euro czy rupiami indyjskimi. Bankomaty są w większych miastach, co nie znaczy jednak, że zawsze działają. Dostawy prądu są limitowane, co często paraliżuje bankomaty czy łącza internetowe. Najlepiej mieć jakąś gotówkę na czarną godzinę.
Nie ma transportu kolejowego, zostają samoloty, autobusy, busy, jeepy i oczywiście motocykle.
Przykładowe ceny:
lot Kathmandu – Pokhara (przydatny w okresach strajków) 90$
Autobus Pokhara – Kathmandu: 400NRS
Komunikacja miejska – kilka NRS + dobry refleks i podstawowe umiejętności komunikacji w języku nepalsko-angielskim
Wynajęcie motocykla/skutera: 400-500NRS/dzień
(doświadczenia zdobyte w lokalnym ruchu drogowym – bezcenne)
Kask obowiązkowy tylko dla kierowcy.
Benzyna: 81NRS/L
Wynajęcie rowera: 150-200NRS/dzień
Ruch chaotyczny, lewostronny.
Stan drog jest fatalny, więc zawsze przed indywidualnym wyjazdem warto dopytać o drogę. Nie ma sensu oceniać czasu przejazdu na podstawie długości trasy, lepiej zapytać miejscowych.
Nepal jest bezpiecznym krajem i nie ma co się obawiać napaści, agresji czy włamań. Jeśli jednak sprowokujemy sytuację, można zostać okradzionym. Na przykład poznanym Duńczykom ktoś ukradł pieniądze, aparat fotograficzny i używane buty(!). Spali jednak przy otwartym oknie wychodzącym na korytarz a skradzione rzeczy leżały tuż przy oknie (buty postawili na zewnątrz, bo za bardzo śmierdziały).
Muszę dodać, że złodziej wrzucił im z powrotem paszporty do pokoju, czyli mogło być gorzej.
Noclegi w miastach można znaleźć od 300NRS/dobę za pokój dwuosobowy, zwykle z łazienką.
Najgorsza ciemna melina z licznym towarzystwem lokalnej fauny ok. 150NRS, kibel na zapleczu lub gdzie popadnie.
Gniazdka mają tyle różnych otworów, że można tam włożyć chyba każdą wytyczkę. Jak jest prąd, to zwykle o napięciu 210V.
Jedzenie nie jest jakieś rewelacyjne, ale też nie najgorsze.
Zwykle widok “restauracji” hamuje apetyt, jednak jedzenie gotowanych czy smażonych potraw jest dość bezpieczne. Najbezpieczniejsza potrawą jest Dal Bhat, bo to jedzą Nepalczycy na co dzień i zwykle jest świeże. Osobiście nie polecam sera z jaka 🙂
Jedzenie w miastach najlepiej podzielić na dwie grupy:
(ceny za porządny obiad + herbata lub jakiś napój)
Miejsca turystyczne: min. 200-300NRS
Miejsca raczej dla miejscowych: 50-120 NRS
Piwo jest drogie -ok. 160-150NRS
Lepiej spróbować lokalnych wyrobów alkholowych czyli Changa i Rokshi, cenę ciężko oszacować, bardzo niska.
Sieci komórkowe są dwie:
państwowa Namaste – lepszy zasięg, ale ciężko wyrobić turyście
prywatna NCELL – problemy z zasięgiem poza miastami i wysyłaniem sms
Zakupy
Tanio mozna kupić to co jest wytwarzane na miejscu lub w okolicach. Wszelkiego rodzaju wyposażenie turystyczne, tybetańskie rękodzieło, chusty, tkaniny wełniane. Wszystkie rzeczy potrzebne na trekking można kupić na miejscu o wiele taniej niż w Polsce. Przykładowo:
Polar marnej jakości z naszywką North Face: 100-200NRS
Polar całkiem dobrej jakości z dowolną naszywką, robiony w Chinach: 600-1000NRS
Porządna kurtka z membraną dobrej jakości od 2500NRS
Drogie jest wszystko co pochodzi z Europy albo USA.
Policja w Nepalu jest widoczna, czynna i… wyluzowana.
Nie trzeba mieć prawa jazdy, wystarczy jakikolwiek poważnie wyglądający dokument, jak np. karta biblioteczna. Przy kontrolach pokazywałem moje nieważne od 2 lat prawo jazdy międzynarodowe i policjant zachwycał się stroną w języku rosyjskim. Nie potrzeba dowodów rejestracyjnych czy innych dokumentów (bynajmniej na motocykl). Mandat za jazdę po chodniku ulicą jednokierunkową pod prąd – 200NRS (żeby nie było, to nie ja prowadziłem).
Poza tym większość spraw załatwiana jest “na słowo”, bez umowy, jednak nie zdarzyło mi się żeby nie dotrzymywali słowa.
Teraz może trochę informacji trekkingowych.
Jeśli w Nepalu ktoś nie prowadzi guest housu, restauracji lub sklepu turystycznego i zarabia pieniądze, to prawdopodobnie ma agencję turystyczną. Najczęściej hotelowy recepcjonista jest również pracownikiem agencji. Agencje są upierdliwe, ale czasem praktyczne.
Na trekkingi musimy wykupiż pozwolenia. Można cały dzień szukać urzędu i stać w kolejkach albo zlecić to agencji i pogodzić się z faktem, że weźmie prowizję rzędu 5-10%. Oczywiście zależy od kwoty, trzeba sobie przekalkulować. Permity w rejon Annapurny kosztują 2000NRS, ale na przykład rejon Upper Mustang to już 500$!
Pozwolenia na wejścia powyżej 6500 m n.p.m. to już kilka do kilkunastu tys. USD.
Opisy tras trekkingowych sa ogolnodostępne więc każdy musi sobie sam wybrać odpowiedni dla siebie.
Podstawowa zasada to nie chodzić samotnie po górach bo to strasznie smutne jest…
Ale tak na serio, samemu jest niebezpiecznie. Pomijając zwykłe zagrożenia, jak skręcnie kostki, w niektórych rejonach zdarzały się ponoć napaści na samotnych turystów.
W bardziej popularne miejsca, gdy ma się towarzystwo, można ruszyć bez tragarza czy przewodnika. Wcześniej trzeba dokładnie sprawdzić i zaplanować trasę i miejsca noclegowe. Popularne trasy wiodą przez górskie wioski więc jest gdzie spać, na inne trasy trzeba zabrać namiot. Noclegi w wioskowych guest housach kosztują ok. 100NRS za pokój, odbijają sobie na cenie jedzenia, posiłek 200-300 NRS.
Można wynająć przewodnika lub tragarza. Przewodnik nie nosi naszego bagażu, tragarz nie mówi po angielsku. Koszt 10-25$/dobę. Dobrym pomysłem jest przewodniko-tragarz, jednak to rzadkie okazy.
Agencja weźmie prowizję za znalezienie tragarza, a brać kogoś z ulicy to zawsze wielka niespodzianka.
Śmiało polecić mogę Maniego wspomnianego w poprzednim poscie: http://trzyosly.blogspot.com/2010/05/pierwszy-krok-w-chmurach.html, cenowo plasował się bliżej dolnej granicy, można się na mnie powoływać 😉
Z wysokością rośnie cena wody z 20 do 100NRS za 1L, więc najlepiej wyposażyć się w dobry filtr, tabletki do odkażania wody lub jodynę.
Ubranie odpowiednie na odwiedzane tereny ale bez przesady, bo trzeba to przecież nosić. W Annapurna Base Camp na 4130 m n.p.m. w maju bylo ok. -5stopni w nocy.
W wyższych górach raczej nie ma co liczyć na zasięg, prąd, gorącą wodę, więc lepiej to wcześniej wziąć pod uwagę.
Oczywiście lepiej mieć świadomość co to jest choroba wysokościowa i jak jej zapobiegać.
Nepalczycy są bardzo towarzyscy, otwarci i szczerzy. Jak się w to w końcu uwierzy, można oszczędzić sporo niepotrzebnych nerwów, jednak jak wszędzie, tu też zdarzają się naciągacze, żebracy, złodzieje, więc odrobina zdrowego rozsądku jest wskazana.
Religijnie panuje tu mieszanka buddystów i hinduistów, więc lepiej przestrzegać zasad obyczajowych obywdu wierzeń. Nie ubierać się zbyt skąpo, nie wskazywać na coś stopą, nie dotykać czyjejś głowy, jeść prawą ręką, nie wchodzić do miejsc zakazanych dla innowierców, kręcic młynki modlitewne od prawej do lewej strony, zdejmować buty przed wejściem do mieszkania czy świątyni. Nie wiem co jeszcze, ale jest całkiem sporo różnych lokalnych dziwactw. Na szczęście nikt się tu nie denerwuje, nie krzyczy, nie robi dramatu, ewentualnie po prostu zwróci spokojnie uwagę.
Dość ważne jest przeanalizowanie sytuacji politycznej ze względu na częste strajki maoistów.
W czasie strajku Nepal jest całkowicie sparaliżowany i może być niebezpiecznie. Nepalczycy raczej nie chwalą się zbliżającym się strajkiem żeby nie odstraszyć turystów, więc trzeba dobrze przeszukać lokalne wiadomości.
Ok, to w skrócie tyle. Jak coś się przypomni, to pewnie dopiszę. Jak ktoś będzie potrzebował więcej informacji, proszę pytać.