Modelowe miasto Leh

Posted by

Zaniedbałem ostatnio moje Trzy Osły, ale to tylko dlatego że dużo i ciekawie się działo.

Dotarłem do Leh, stolicy Ladakhu. Miejsce to wciąż mnie zadziwia. Niby typowo turystyczne miasteczko, położone pomiędzy pasmami Himalajów na 3500 m n.p.m, z restauracyjkami, agencjami turystycznymi, sklepami z pamiątkami itp. jednak atmosfera miejsca jest zupełnie inna niż zwykle.
Na miejscu jest bardzo ciekawa mieszanka kulturowo – religijna. Rdzenni mieszkańcy to Ladakhijczycy – zdystansowani do wartości zachodniego świata Buddyści, wiecznie uśmiechnięci, niezwykle pozytywni. Muzułmanie są w mniejszości i jakby nie rzucają się w oczy, no może poza muazzinem o 3:15 w nocy (może ktoś jest w stanie wytłumaczyć mi jaki może być powód jego wątpliwej jakości śpiewów o tej porze, skoro do wschodu słońca są jeszcze ze 2 godziny?). Do tego dochodzą Hindusi, których przedstawicielami są specyficzni turyści uciekający tu przed upałami na południu, oraz oczywiście Indyjska Armia (ale oni zasłużyli sobie na zupełnie osobny rozdział).
Może się wydawać, że taka mieszanka jest nie do wytrzymania i panuje tu totalny chaos. Nic bardziej mylnego, wszystko to współgra, przeplata się, miesza i wzajemnie uzupełnia.

 

Główna ulica Leh i spacerujący mieszkańcy
Zamek jak to zamek, lepiej wygląda z zewnątrz
Miasto jest wręcz idealne na potrzeby turystów. Z jednej strony wszystko jest pod ręką, pralnie, sklepy, komunikacja, wypożyczalnie sprzętu itp., z drugiej nikt do niczego nachalnie nie namawia, nikt nie zaczepia, jest spokój. Dość zaskakujące było dla mnie jak w jednym sklepie sprzedawca polecił mi konkurencyjny sklep bo sam nie miał rzeczy o jakie pytałem.
Jakoś tak przyjaźnie się tu poczułem, że postanowiłem nie robić nic specjalnego przez najbliższe dni.
Trzy dni po prostu szwędałem się po mieście a wieczorami w towarzystwie poznanych turystów oglądaliśmy mecze mistrzostw świata w przyjaznych ogródkach z dużymi ekranami. Dość specyficznie na tych meczach było, gromada ludzi z całego świata, pośrodku gor, przy ognisku, obsługa rozdaje koce. Wszystko fajnie, ale jakby czegoś brakowało… Całkowity zakaz sprzedaży alkoholu w barach! Oczywiście dość szybko dowiedzieliśmy się że rum z colą kryje się pod nazwą “bardzo mocna czarna kawa” a piwo może załatwić na lewo kelner.
Da sie tu oglądać mistrzostwa w lepszych warunkach niż się spodziewałem
W pierwszym meczu Ronaldo pokazał nową fryzurę 😉
Natura jednak wzięła górę i połowę trzeciego dnia spędziłem na testowaniu motocykli w miejscowej wypożyczalni. Wybór był dość ciężki. Nie chodzi o markę, bo właściwie Royal Enfield to tutaj jedyny sluszny wybór, jednak stan tutejszych maszyn pozostawiał wiele do życzenia. Ostatecznie wybrałem Thunderbirda z dobrze brzmiącym silnikiem i sprawnymi hamulcami, rezygnując z takich udziwnień jak światła, kierunkowskazy, zegary i całej zbędnej gadżetologii. Miejscowi zapewnili że policja się o to nie czepia, jak również o brak tablicy rejestracyjnej z tyłu.
W drodze do Chilling
Na początku postanowiłem bliżej zapoznać się z moim nowym przyjacielem i być dla niego delikatnym 🙂
Pojeździłem po okolicznych wioskach w dolinie Indusu, pozwiedzałem buddyjskie gompy i powoli przyzwyczajałem się do okolicznych górskich serpentyn. Na dalsze podróże niezbędne było wyrobienie pozwoleń, niestety przypomniałem sobie o tym w sobotę, kiedy urzędy były nieczynne. Pozostało czekać do poniedziałku. Z braku innych pomysłów skierowałem się doliną rzeki Zanskar do miejscowości o zachęcająco brzmiącej nazwie – Chilling. Cała droga poprowadzona serpentynami po zboczach gór, w dole szumiąca rzeka, zupełne odludzie, wszystko pięknie, ładnie, dopóki nie urwała mi się linka sprzęgła 😉
Dla zrelaksowania się w Chilling dostałem zupkę chinską w czymś w stylu restauracji. Linkę skręciłem prowizorycznie na manetce, mogła się zerwaę znów w każdej chwili, więc 3-godzinną drogę powrotnę musiałem jechać ciągle na trzecim biegu. Dojechałem do Leh, znalazłem warsztat, jednak pełen zapsutych motorów. Mechanik pełnym spokoju głosem poinformował mnie, że zajmie mu to 1,5 godziny i wskazał mi bar naprzeciwko. Tak naprawdę zerwana linka była tylko zapowiedzią problemów jakie czekały mnie ze strony tego motocykla, który niestety lepiej wyglądał niż się sprawował. Tak to bywa z wypożzyczonymi motorami…
Połączenie rzek Zakskar i Indus
Dolina Zanskaru
Thiksey Gompa w dolinie Indusu
Indus
Kijki trekkingowe wciąż zalegają w plecaku, lokalne papierosy nie są takie najgorsze, spacery ograniczam do ulic Leh, no ale co zrobić skoro tu wszędzie można dojechać? O stanie i bezpieczeństwie dróg można by długo pisać, jednak najistotniejszy jest fakt, że teren jest przejezdny. Lepiej lub gorzej, ale jednak. Drogi pną się serpentynami w górę, przechodzą przez przełęcze powyżej 5000 m n.p.m. – jak w takich warunkach z tego nie skorzystać?
Utrzymanie przejezdnych dróg na takich wysokościach nie jest łatwe. Paradoksalnie to zadanie zostało przydzielone Indyjskiej armii. Jedną z lokalnych atrakcji i chlubą narodu hinduskiego jest Khardung La – najwyższa przejezdna przełęcz na świecie (5359 m n.p.m.). Tak naprawdę jest to prawie najwyższa i czasem przejezdna przełęcz, jednak to już zupełnie inna historia 🙂