Ok, to znowu ja, specjalny korespondent zamieszek w Kathmandu:)
Szukałem jakichś ciekawych artykułów, ale w polskim internecie nic, jedynie zachodnie portale:
http://www1.voanews.com/english/news/asia/Nepal-on-the-Brink-as-Maoists-Take-to-Streets-on-May-Day-92577114.html
http://www.lasvegassun.com/news/2010/may/01/maoist-strike-shuts-down-nepal-govt-urges-talks/
Wczorajszy pochód był jedynie zapowiedzią tego co miało się zdarzyć.
Dziś Kathmandu jest kompletnie sparaliżowane. Zamknięte są wszystkie sklepy, urzędy, restauracje, nie kursują riksze, autobusy, nic. Po ulicach od czasu do czasu przejeżdżają tylko ambulanse. Ponoć przyjechało 125 tys. demonstrantów. Wypytałem trochę miejscowych, tutaj ludzie nie pałają poparciem do Maoistów, Kathmandu ma się w miarę dobrze, Maoiści za to mają większość na terenech wiejskich. Główny postulat demonstrantów to odwołanie Premiera, który jest nie dość maoistyczny 🙂
Jak na razie nie widziałem ani nie słyszałem o jakichś agresywnych starciach, wszyscy modlą się żeby nie było powtórki z 2006r.
Z okazji paraliżu miasta postanowiłem trochę pozwiedzać.
Kolega z holetu miał cztery godziny przerwy i poszliśmy do Kathmandu Durbar Square.
Świetny plac, pełen buddyjskich kapliczek i ciekawych zakątków.
Plusem zwiedzania z nim jest zdecydowanie to, że zna miasto jak własną kieszeń i zawsze się jakoś wkręcimy bez biletów wstępu 🙂 On ma frajdę że może poćwiczyć swój angielski, ja mam frajdę bo mam wesołego przewodnika za free, więc wszystko ok.
Później wspięliśmy się do Świątyni Małp (Swayambhunath Stupa), całe zalesione wzgórze pełne modlitewnych chorągiewek i świętych buddyjskich kapliczek.
Wszędzie obowiązkowo towarzyszyły nam małpy.
W najbliższym czasie muszę wydostać się z Kathmandu i wreszcie udać się w góry. Niestety nikt nie wie jak długo potrwa ta blokada. Brakuje mi już trochę spokoju.
Oczywiście trekkingi organizuje tu każdy na każdym rogu, jednak nie zamierzam płacić jakiejś agencji 3 razy więcej niż koszt wyprawy, sam też nie pójdę na 3 tygodnie w Himalaje, więc ciągle szukam jakiegoś rozwiązania pośredniego. Może samo się znajdzie 🙂 Być może wezmę sherpę za 10$ dziennie i pójdziemy we dwóch. Z miejscowym zawsze raźniej, no i lżej przede wszystkim.
Tym razem zdjęć nie będzie. Pół godziny czekałem aż się blog załaduje, więc o wklejaniu zdjęć nie ma mowy. Uzupełnię przy okazji szybszego internetu. Już prawie wieczór, czas sprawdzić jak sytuacja na mieście.
Mam nadzieję że następna relacja będzie już nie z Kathmandu.
…z ostatniej chwili 🙂
Demonstracja trwa i ma się dobrze. Dziś sprzedawcy otworzyli sklepy na ok. 1 godz. Musieli je w pośpiechu zamykać, bo bojówki zaczęły grozić że wybiją szyby.
Jutro na pewno bez zmian, nikt nie jest w stanie powiedzieć ile to potrwa. Niektórzy twierdzą, że skoro pokojowa demonstracja nie przyniosła efektu (premier odmówił podania się do dymisji) to może być mniej pokojowo.
Postanowiłem przeczekać to w górach, tam ludzie mają inne zmartwienia.
Zdecydowałem się naciągnąć budżet i polecieć do Pokhary samolotem, dopóki nie zablokowali jeszcze lotniska.
Jutro na horyzoncie powinienem już widzieć zarys Annapurny 🙂