Easy Hindi Rider

Posted by

Doszedłem w miarę do siebie, stwierdziłem też, że to nie tyle słońce i upał, co miasto Jaipur źle na mnie wpływa i nie ma na co czekać, tylko trzeba ruszać w drogę!
Po wieczorze pełnym auto-wymiany argumentów co do trasy, postanowiłem pójść sam ze sobą na kompromis 🙂
Jechać na pustynię Thar, ale krótszą trasą i nie robić wielkiego koła przez caly Rajasthan. I tak z samego rana 21.04 wyjechałem z Jaipur bezpośrednio w stronę pustyni, w kierunku Bikaner.
Muszę przyznać, że trasa jest na tyle męcząca, że muszę robić przerwy co najmniej co 45 min. Z czasem coraz bardziej zacząłem te przerwy lubić. Zatrzymuję się zwykle przy jakiejś przydrożnej budzie z wystawionymi na zewnątrz skrzynkami wody czy pepsi. Najczęściej to rodzinny interes gdzie zawsze można usiąść w cieniu, kupić wodę, umyć się pod kranem albo kubłem, napić masala czaj i “pogadać”.

Zwykle na początku są lekko nieufni, ale wystarczy jakiś drobny gest, uśmiech, cokolwiek i już zaczynają się klasyczne pogaduchy. Skąd jestem? Skąd i dokąd jadę? Ile mam lat? itd. Pogaduchy to trochę na wyrost powiedziane bo zwykle ich angielski jest porównywalny z moim hindi, ale nie robią sobie z tego problemu i mówią do mnie w hindi. Części domyślam się z kontekstu, części z wymachiwania rękami, pozostałą część mogę sobie po prostu zinterpretować jak chcę 🙂 Zwykle jak się zatrzymuję to powoli zaczyna się robić zbiegowisko. Nie wiadomo skąd pojawiają się ludzie, uśmiechają się, coś sobie mówią, przysiadają do masala czaj, czasem proszą żeby im zrobić zdjęcie. Strasznie ich to cieszy. Może po prostu śmiesznie wyglądam 🙂 Kupiłem sobie jakąś najtańszą chustę. Taka zwykła prosta duża ścierka. Dobra od słońca na szyję i głowę. Ostatnio jeden z tubylców powiedział mi że mam chustę jak farmer.
No i co że robię wiochę? Wygodna jest!
Pustynny traffic
Około południa dojechałem do miasteczka Fatehpur. Mała senna mieścina, jedyne miejsce do spania to hotel państwowy. Spodziewałem się strasznej nory a tu zdecydowanie najlepszy hotel w jakim spałem.
Hotel na skraju miasta, z okna widok na pustynię, do tego byłem chyba jedynym gościem a budynek był potężny. Wziąłem prysznic, wychodzę z pokoju a tu stoi trzech gości z obsługi, jeden trzyma w ręku drąg i się na coś czają. Chciałem zobaczyć na co, ale dali mi znak żebym nie podchodził. Ostrożnie ich obszedłem i zobaczyłem jaszczurkę z głową wciśniętą między szczebelki balustrady w holu. Nagle jeden z nich z całej siły wymierzył jaszczurce strzała drągiem w głowę, poprawił dla pewności i wszyscy zaczęli się znów cieszyć.
Spytałem co to było, jednak nie wiedzieli jak się nazywa po angielsku, dowiedziałem się tylko że dorosły osobnik ma 1,5 m, to było półmetrowe “dziecko” i było ponoć równie niebezpieczne jak Kobra Krolewska.
Zdjęcie zrobiłem już po egzekucji. Może ktoś wie co to jest, to prosiłbym o komentarz. Dobrze znać swojego wroga…

Lizard King

Pojechałem trochę pozwiedzać okolice. Niedaleko miała być bardzo ładna Haveli. Niestety na miejscu okazała się raczej przeciętna i już miałem wychodzić, jak zaczepił mnie stary ogrodnik. Połaziłem z nim po ogrodzie, który był jego chlubą. Dostałem różę co może wydawać się trochę no… ale ok, to miłe było, róża zresztą przydała mi się później (będzie potrzebna do zdjęcia). Później poznałem kapłana opiekującego się tutejszą kapliczką, jego kolegę po fachu i strażnika kaplicy. Zrobił się fajny klimat, bardzo weseli, pozytywni ludzie.

Make rice not war

Ksiądz Proboszcz

Staram się chociaż odrobinę połapać w hinduizmie, ale jest tyle różnych historii i wciąż mi się to gmatwa.
Trochę jak Moda na Sukces, niby ktoś zginął, ale się odrodził, tylko pod postacią szczura, który zjadł przyrodniego brata siostrzenicy swojego oprawcy, czyli słonia z ludzką twarzą…
Żarty żartami, alę muszę jedno zauważyć. Na pierwszy rzut oka możemy ironicznie się uśmiechać widząc zacofanie, niezorganizowanie, brud i inne cudactwa Hindusów, jednak pod jednym względem biją na głowę całą zachodnią cywilizację. Naprawdę potrafią doceniać życie i cieszyć się nim, jakie by nie było. To się po prostu czuje patrząc na pogodne twarze.  Nie użalają się nad własnym losem, nawet jeśli ciężko pracując zarabiają ok. 1$ dziennie. To przede wszystkim zasługa religii i wierzenia że TO życie jest tylko pewnym rozdziałem, jednym z żyć, być może gorszym, ale nie ostatnim. Jak się dobrze w to wczuć to jest pocieszające… a poza tym tu zawsze jest ciepło 🙂